poniedziałek, 29 lipca 2013

Rozdział Pierwszy.

#Flashback


Wtorek - 1 marca 1994 roku

- Nie możemy wziąć ich obu, Jeremy...- Głos kobiety drżał a z jej oczu wypływały słone łzy. Urodziła w młodym wieku. Razem ze swoim chłopakiem nie mieli za grosz pieniędzy.
- Co chcesz zrobić w takim razie? - Mężczyzna uniósł brwi do góry. Był załamany, tak samo jak Pattie.
- Meredith..- Szepnęła ścierając ze swoich policzków łzy.

[...]

Nadszedł najgorszy dzień dla Pattie i Jeremy'ego. Mieli oddać jednego z synów. Była to najtrudniejsza decyzja w ich życiu. Podjechali do umówionego miejsca, gdzie spotkali się z Meredith oraz Davidem, którzy mieli zająć się maluchem.
- Proszę, opiekuj się nim. - Po policzkach Pattie ponownie spływały łzy. Jeremy niepewnie objął ją ramieniem delikatnie po nim głaszcząc mając nadzieję, że to chociaż troszkę ją uspokoi.
- Zajmiemy się nim.. - Powiedziała kobieta odbierając od Pattie malutkie dziecko. Nie mogła uwierzyć w to co robi, ale nie miała innego wyjścia. - Pamiętaj, że zawsze możesz do nas dzwonić. - Dodała i zerknęła na chłopca, którego trzymała na swoich rękach. - Jest piękny. - Szepnęła i zerknęła na swojego męża, który skinięciem głowy potwierdził jej słowa. 
- Bardzo Wam dziękujemy. - Powiedział Jeremy swoim poważnym jak na młodego mężczyznę przystało głosem.  
Po krótkiej rozmowie wszyscy wrócili do siebie. Pattie nie spodziewała się jeszcze jak przez to może zmienić się ich życie...



Justin's Pov.

- Justin szybko! -Zawołał poważnym głosem Scooter z drugiego końca korytarza. Westchnąłem ciężko i zwróciłem się w stronę mężczyzny.
- No już, poczekaj. - Machnąłem dłonią i spakowałem do plecaka laptop oraz telefon z ładowarkami. Dzisiaj wracałem do domu. Nareszcie.  Kilka dni odpoczynku od tego wszystkiego na pewno dobrze mi zrobi. Chciałem spędzić ten czas z rodziną za którą  tak bardzo tęskniłem. Brakowało mi ich przez ten ostatni czas.
- Gotowy? - Znowu odezwał się ten sam głos. Momentami głos Scooter'a sprawiał, że miałem dreszcze. Tak też było i tym razem. Skinąłem głową i narzuciłem na nią kaptur. Przerzuciłem przez ramię plecak i wyszedłem z pokoju hotelowego schodząc szybkim krokiem po schodach na dół. Widząc Kenny'ego przy dużym, czarnym samochodzie z przyciemnionymi szybami, mój uśmiech lekko się poszerzył. Przybiłem z nim "żółwika" i wsiadłem do środka. Odłożyłem plecak obok i zapiąłem pasy.
- Ile będziemy jechać? - Spytałem zerkając na Kenny'ego, który siadał na miejsce kierowcy. Mężczyzna spojrzał na zegarek i wzruszył ramionami.
- Szczerze mówiąc nie mam pojęcia. Cztery godziny? No, jakoś tak. - Stwierdził i włożył kluczyki do stacyjki. Włożyłem do uszu słuchawki i zamknąłem powieki pogrążając się w muzyce. Chciałem jak najszybciej zasnąć. Nie lubiłem podróży. Po prostu mnie męczyła. Wziąłem głęboki wdech i poczułem wibracje swojego telefonu. Otworzyłem powieki i przeczytałem wiadomość.
"Jedźcie spokojnie. Czekamy."
No tak, mama jak zwykle się troszczyła. Kochana kobieta. Nic nie odpisałem tylko z powrotem schowałem telefon do kieszeni.

[...]

- Justy wstawaj. - Cichy głos sprawił, że się obudziłem. Nawet nie wiedziałem kiedy usnąłem. I całe szczęście. Ziewając otworzyłem zmęczone powieki.
- Jesteśmy już? - Spytałem a Kenny pokiwał tylko głową twierdząco. Uśmiechnąłem się szeroko i odetchnąłem z ulgą. Rozpiąłem pasy i naprawdę szybko wysiadłem z auta. Wyjąłem walizkę z bagażnika i ruszyłem w stronę domu mojej babci. Otworzyłem drzwi i ciągnąc za sobą walizkę wszedłem do środka.
- Jestem! - Powiedziałem nieco głośniej a z góry zbiegła uśmiechnięta od ucha do ucha moja mama. Przytuliła mnie mocno i wycałowała po policzkach. Zaśmiałem się wesoło i wyściskałem kobietę. Jejku, naprawdę bardzo za nią tęskniłem.
- Nie sądziłem, że aż tak ucieszysz się na mój widok. - Powiedziałem po cichu a mama spojrzała w moje brązowe tęczówki i dźgnęła mnie palcem w brzuch.
- Nawet nie wiesz jak bardzo się cieszę. Dobrze idź się ogarnij i zejdź na kolację. Pewnie jesteś głodny. - Mama poklepała mnie po brzuchu a ja wywracając oczami wszedłem po schodach na górę. Otworzyłem drzwi od swojego pokoju i wszedłem do środka. Nic się nie zmieniło. Te same  niebiesko-białe ściany, łóżko, które kiedyś wydawało się ogromne a teraz? Teraz chyba nawet jest za małe.
Przeczesałem palcami swoje blond kosmyki i otworzyłem walizkę, z której wyjąłem jakieś ubrania. Skierowałem się w stronę łazienki, przechodząc obok sypialni mojej mamy. Spojrzałem na łóżko, na którym leżał otwarty album i pozgniatane chusteczki. Obejrzałem się za siebie i wszedłem do środka. Usiadłem na łóżku i wziąłem album w dłonie. Było tam..zdjęcie, które mnie zdziwiło. Zdjęcie było podpisane " Justin i Alex. 1.03.1994." .
Alex? Jaki Alex? Coś się tutaj nie zgadzało. Zacząłem się przyglądać zdjęciu. Chłopczyk, który leżał obok mnie na tym zdjęciu był wręcz identyczny. Oczy , nos ...
- Justin, co robisz? Miałeś iść się myć. - Mama podeszła do mnie i wyrwała mi z dłoni album.
- Kto .. kto to Alex? - Spytałem przerażony. Mama spuściła wzrok i machnęła ręką.
- Syn mojej koleżanki..- Odparła niepewnie i odwróciła wzrok w inną stronę.
- I niby urodziliśmy się w tym samym dniu? -Uniosłem brwi do góry cicho prychając a kobieta ciężko westchnęła.
- Tak jakoś wyszło.. - Wiedziałem, że kłamała. Zawsze splatała dłonie za swoimi plecami .
- Mamo, nie okłamuj mnie... - Wyszeptałem patrząc wprost w jej oczy.
- Jesteś już duży, więc chyba powinieneś znać prawdę.. - Zaczęła niepewnie i usiadła przede mną. Położyłem ubrania obok siebie i przełknąłem głośno ślinę obserwując uważnie kobietę.
- Jaką prawdę? -Zapytałem szybko a w mamy oczach pojawiły się łzy.
- Justin, ten chłopiec na zdjęciu to Alex. Alex..jest twoim bratem bliźniakiem. Kiedy się urodziliście nie miałam pieniędzy, zero. Nic. Mogłam wziąć tylko jednego z Was. Bardzo mi przykro. Ja.. ja wiem, że pewnie jesteś zły, że nigdy ci nie powiedziałam.. ale nie wiedziałam jak. - Po jej słowach otworzyłem szeroko oczy. Słucham!? Brat bliźniak!? I ja się dowiaduję o tym po 18 latach życia?!
Czułem jak pod powiekami zgromadzają się łzy. Nie myliłem się, po chwili spłynęły po moich policzkach.
- Jak mogłaś mi nie powiedzieć?! - Krzyknąłem a mama położyła dłonie na moich ramionach.
- Justin, proszę, uspokój się. Chciałam dla Was jak najlepiej ale nie mogłam zabrać Was obu, zrozum mnie! - Pociągnęła nosem. Cholera, wiedziałem, że jestem po niej taki wrażliwy. Po moich policzkach nie przestawały spływać łzy.
- Mogłaś nie brać żadnego! Może byłoby lepiej! -Ponownie krzyknąłem a mama mnie mocno przytuliła. Odsunąłem ją od siebie.
- Jak ja mam ci teraz zaufać? A może nie jesteś moją prawdziwą matką co?! Albo ja nie jestem Justin tylko jakiś Matt?! - Spytałem nieco zdenerwowany i wytarłem rękawem łzy.
- Justin błagam Cie...- Szepnęła. Wstałem z łóżka i bez słowa wszedłem do łazienki trzaskając drzwiami. Było mi tak cholernie przykro. Co ja miałem teraz zrobić?
Oparłem dłonie o umywalkę patrząc w lustro. Pociągnąłem nosem i rozebrałem się. Wszedłem pod prysznic i powoli umyłem swoje ciało żelem. Spłukałem pianę i wytarłem się. Wsunąłem na siebie czystą bieliznę, szare spodnie od dresu oraz białą koszulkę na ramiączkach. Umyłem zęby i wyszedłem z łazienki.
- Justin poczekaj...- Powiedziała niepewnym głosem brunetka.
- Zostaw mnie! - Warknąłem do mamy i wszedłem do swojego pokoju. Ponownie trzasnąłem drzwiami ale tym razem przez przypadek. Usiadłem na parapecie rozmyślając nad tym wszystkim. Przecież to było chore!
Ale jedno było pewne. Musiałem znaleźć tego chłopaka. Otworzyłem swojego laptopa. Nie no, przecież chłopaków z imieniem "Alex" może być miliony w Stanach tak samo jak i na całym świecie. Po chwili namysłu jednak postanowiłem, że porozmawiam z mamą..
Wstałem z łóżka i wyszedłem z pokoju. Wszedłem do pokoju mamy i kucnąłem przy niej.
- Mamo, a wiesz coś o nim? - Spytałem niepewnie a kobieta uniosła głowę patrząc na mnie.
- Wiem, że ma na nazwisko Collins i mieszka w Los Angeles. - Powiedziała niepewnie i spojrzała nieco zdziwiona w moje oczy.
- Dzięki, to pomoże.. - Podniosłem się i wyszedłem po czym wróciłem do siebie. Otworzyłem laptopa i wstukałem w wyszukiwarkę " Alexander Collins, Los Angeles". Wyświetliła się jakaś szkoła w Los Angeles. Wszedłem na jej stronę i powoli zacząłem czytać.
"Alexander Collins. Kapitan drużyny koszykarskiej naszej szkoły."
Bingo! Wyświetliłem zdjęcie.
- O w mordę.. - Skwitowałem po cichu. Chłopak rzeczywiście był strasznie podobny do mnie. To było wręcz niesamowite. Wyciągnąłem telefon i jak najszybciej wybrałem numer do szkoły. Przedstawiłem się i powiedziałem jaka jest sprawa. Dyrektor bez zawahania podał mi adres a ja szybko zapisałem go na kartce. Podziękowałem i rozłączyłem się.
Wszedłem jeszcze na loty samolotów do Los Angeles. Jutro o 6:00 jeden samolot. Zamówiłem bilet i zamknąłem laptopa. Odłożyłem go na bok i zszedłem na dół.
- Co ty kombinujesz? - Spytała moja rodzicielka a ja wzruszyłem ramionami.
- Jadę do niego. - Odparłem szybko bez żadnego wzruszenia w głosie. Wyjąłem z lodówki sok i upiłem z niej łyka.

[...]

- Justin jesteś pewny , że chcesz jechać? - Spytała Pattie poprawiając mi bluzę.
- Mamo jestem 100 % pewny... zresztą , zamieszkam tam na trochę. - Powiedziałem pewnie.
-Niby gdzie, u kogo?! - Spytała przerażona a ja westchnąłem.
- U Scooter'a. Pozwolił mi. - Wzruszyłem ramionami i usłyszałem jak wywołują do wejścia. - Okej mamo, trzymaj się. - Pocałowałem kobietę w policzek mimo iż byłem na nią naprawdę zdenerwowany i ruszyłem w stronę samolotu. Można powiedzieć, że zaczynam nowy rozdział w swoim życiu. Naprawdę się denerwowałem. W końcu spotkam chłopaka identycznego jak ja. Zobaczymy jak to wszystko się potoczy.