piątek, 20 września 2013

Rozdział Trzeci




Justin's POV 

- Tak. Mam zamiar zostać. Będę chodził do tej samej szkoły co Ty. - Byłem pewny w tym co mówiłem. Wiedziałem, że chłopak był zdenerwowany, ale nie miałem zamiaru odpuścić.
- W takim wypadku witaj w mieście. Od razu mówię, uważaj na pana Bennet'a. Przynudza, pluje i czepia się wszystkich z kolczykami. - Stwierdził przyglądając mi się z uwagą.
- Dzięki, zapamiętam. - Uśmiechnąłem się po raz kolejny i wstałem. - Nie będę wam przeszkadzał.. Cóż, do zobaczenia jutro Alex... I Ana. - Stwierdziłem. Wyciągnąłem do Alexa dłoń, a on natychmiast ją uścisnął. Podszedłem również do dziewczyny, którą delikatnie przytuliłem na pożegnanie.
-Taa, do jutra. Wiesz gdzie są drzwi. - Mruknął i usiadł na kanapie przeczesując dłonią swoje włosy i pokręcił głową na boki. Westchnąłem cicho i nic nie mówiąc wyszedłem z domu blondyna wyciągając telefon z kieszeni. Zwilżyłem usta językiem i momentalnie odblokowałem ekran wybierając numer do mamy. Wiem, byłem na nią zdenerwowany, ale wolałem aby po prostu wiedziała co się dzieje. Po kilku sygnałach usłyszałem jej delikatny głos w słuchawce.
- Słucham?
- Cześć mamo. - Powiedziałem po cichu i ruszyłem przed siebie wolną dłonią zakładając na głowę kaptur.
- Cześć kochanie. I jak? - W jej głosie było słychać niemałe zaciekawienie. I co ja jej miałem powiedzieć? Że inaczej to wszystko sobie wyobrażałem? Było mi po prostu przykro.
- Beznadziejnie. Naprawdę. Chyba zaczynam żałować, że tu przyjechałem, ale stwierdziłem, że się nie poddam. Alex jest...specyficznym człowiekiem. Kompletnie innym niż ja. Jest dosyć wybuchowy i na pewno nie spodobał mu się fakt, że jednak to ja jestem jego bratem. - Odparłem wzruszając ramionami sam do siebie. Zacisnąłem usta w wąską linię. Mama cicho westchnęła i zaciągnęła powietrze do płuc.
- Justin, wróć do domu. Po co masz się męczyć skoro... - Zaczęła, ale jej przerwałem.
- Mamo z całym szacunkiem, ale cholera jasna. Byliśmy okłamywani przez 19 lat. Ja chce po prostu to wszystko wyjaśnić. Nie zrozum mnie źle, ale skoro mam już tego brata to chciałbym abyśmy w chociaż najmniejszym stopniu się dogadywali. - Mruknąłem i nieco przyspieszyłem kroku idąc w stronę domu Scooter'a u którego się zatrzymałem.
- Dobrze Justin. Rób co chcesz, ale uważaj na siebie. - Jej głos był jakiś smutny. Zresztą, nie dziwię się.
- Zadzwonię potem. - Powiedziałem szybko i rozłączyłem się chowając telefon do kieszeni spodni.
Po kilku minutach znalazłem się na miejscu. Otworzyłem drzwi i wszedłem do środka ściągając buty. Przeczesałem palcami swoje blond włosy i udałem się do wręcz ogromnego salonu siadając na kanapie.
Cały entuzjazm jakoś ze mnie wyparował. Byłem zawiedziony całym tym spotkaniem. Miałem jedynie nadzieję, że to się jednak zmieni i relacje pomiędzy nami się ustabilizują. Jeżeli to w ogóle można tak nazwać.
Zagryzłem dolną wargę i zamknąłem powieki. Cóż, mój braciszek najwyraźniej nie wyczuwał do mnie żadnych pozytywnych uczć. Ale właściwie co tu się dziwić?
Zamrugałem kilka razy i odetchnąłem pod nosem, po czym położyłem się wygodnie na kanapie przymykając powieki. Słysząc dzwonek mojego telefonu z otrzymaną wiadomością westchnąłem ciężko i wyciągnąłem telefon czytając wiadomość.
"Scooter"
" Książki do szkoły będą czekały u dyrektora. Zgłoś się do niego jak tylko będziesz w szkole. Justin nie wiem czy to jest dobry pomysł, abyś wracał do "normalnego" życia. Uważaj na siebie. Odezwij się potem"
Wywróciłem oczami i odrzuciłem telefon na blat stołu ponownie kładąc się kanapie. Ułożyłem głowę wygodnie na poduszce zamykając oczy. Byłem zmęczony po podróży.
Nim się obejrzałem po prostu usnąłem.

[..]

7.00. Głośny dźwięk dochodzący z mojego budzika sprawił, że momentalnie otworzyłem oczy. Westchnąłem cicho i uniosłem się na łokciu sięgając po telefon w którym wyłączyłem dźwięk. Powoli wstałem z łóżka i biorąc swoje ubrania udałem się do łazienki. Tam, wziąłem szybki prysznic doprowadzając się do ładu i składu. Wsunąłem na siebie szare rurki oraz białą bluzę zakładaną przez głowę. Włosy zaczesałem na czoło i porządnie wyszorowałem zęby. Rozpyliłem na siebie perfumy i wyszedłem z łazienki sięgając po swój jeszcze plecak do którego spakowałem jakiś strój na wf i inne potrzebne rzeczy. Pewnie się przyda. Nie miałem ochotę na jedzenie, wiec nawet nic nie przegryzłem. Po prostu wyszedłem z domu i ruszyłem w stronę szkoły. Ponownie założyłem na głowę kaptur a dłonie wsunąłem do kieszeni spodni. Jakim cudem jeszcze nikt mnie nie rozpoznał? Sam się dziwiłem, ale dla mnie to zdecydowanie lepiej. Cholera, mimo wszystko nie chciałem zwracać na siebie uwagi. Chciałem choć przez trochę powrócić do tamtego życia.. życia normalnego chłopaka. W brew pozorom to trudne, ale będę się starał.
Po kilku minutach byłem na miejscu. Pchnąłem duże, szklane drzwi i wszedłem do środka. Na wielkim, szkolnym korytarzu jak panował hałas, śmiechy, głośne rozmowy. Typowa szkoła. Wzruszyłem ramionami sam do siebie i rozejrzałem się. Rzuciła mi się plakietka na drzwiach, która informowała, że jest to gabinet dyrektora. Właśnie tam maiłem się udać. Przybrałem na twarz delikatny uśmiech i zapukałem dwa razy. Słysząc dosyć głośne " proszę" otworzyłem drzwi i wszedłem do środka.
- Pan Bieber! Miło mi pana gościć w naszej szkole. Jak wrażenia? - Spytał wysoki mężczyzna około czterdziestki wyciągając dłoń w moją stronę. Uścisnąłem ją delikatnie i uśmiechnąłem się szerzej.
- Dzień Dobry. Wrażenia? Jest...om..głośno. - Stwierdziłem i zwilżyłem usta językiem. Dyrektor zaśmiał się cicho i skinął głową.
- Przy tylu uczniach trudno aby było inaczej. Proszę, tu są Twoje książki. - Wskazał na kilka podręczników leżących na niewysokiej komodzie a do dłoni wręczył mi srebrny kluczyk. - Nie zgub. Numerek Twojej szafki to 312. Plan zajęć wisi obok mojego gabinetu a wiem, że pan Braun poinformował Cię do której klasy chodzisz. Życzę miłych lekcji panie Bieber. - Posłał mi szeroki uśmiech. Wydawał się byc miłym człowiekiem. Ciekawe jak reszta nauczycieli.
- Bardzo dziękuję. - Grzecznie się pożegnałem i biorąc książki wyszedłem z gabinetu idąc korytarzem. Właściwie to mało kto zwracał na mnie uwagę. Ludzie rozmawiali ze sobą w grupkach a to przy oknie, szafkach. Nie wiem czy zwrócili by w ogóle uwagę na to jakby zaczęło się palić. Boże Bieber o czym ty myślisz. - Skarciłem się w głowie i uderzyłem wolną dłonią w czoło podchodząc do swojej szafki. Sprawnie otworzyłem drzwiczki i wrzuciłem do niej książki wraz z plecakiem. Widząc, że od wewnątrz na jednej ściance wisi plan lekcji podziękowałem w duchu. Nie chciało mi się tam wracać. Przejechałem palcem po tabelce szukając planu dla swojej klasy. JEST! Pierwsza...biologia. Cóż, lubiłem biologię. Więc nie zapowiadało się tak źle. Wyjąłem książkę do biologii i wyciągnąłem jakiś długopis po czym udałem się do sali numer 20.

[..]

Po czwartej lekcji zorientowałem się, że jest dłuższa przerwa, gdzie można iść na stołówkę i coś sobie kupić do zjedzenia, ale jakoś nie byłem za specjalnie głodny. Wyszedłem z klasy i podszedłem do jakiegoś parapetu. Szybko na nim usiadłem i wyjąłem swój telefon logując się na Twitter'a. Chcąc czy nie chcąc ludzie zaczęli mnie rozpoznawać. Bardziej na niekorzyść. Oczywiście, zdarzały się wyjątki. Chyba. Westchnąłem pod nosem i zerknąłem w lewo.
Obserwowałem każdego kto przechodził, ale przystanąłem na jednej dziewczynie. Miała długie, kręcone, ciemne włosy i krótką, ale seksowną sukienkę. Dopiero teraz zorientowałem się, że to Ana. Uśmiechnąłem się sam do siebie i zwilżyłem usta językiem. Alex przechodząc obok niej klepnął ją w tyłek. Dobra, nie ukrywam, trochę się zdziwiłem.
- Nie przesadzasz czasami?! - Wrzasnęła mu prosto w twarz. Przecież jeszcze wczoraj .. dobra, czegoś nie rozumiałem. Myślałem, że oni są razem. Pokręciłem szybko głową a Alex uśmiechnął się do niej złośliwie.
- Gdzieżbym śmiał, zresztą Twój strój dziwki mnie sprowokował. - Poruszył zabawnie brwiami.
- Strój dziwki?! - Spytała po czym odwinęła się i strzeliła mu prosto w policzek. Syknąłem na samą myśl jak musiało zabolec a on łapiąc ją za ramiona przystawił do szafki.
- Coś ty zrobiła?! Ze mną się nie zadziera, pożałujesz tego. - Krzyknął i odepchnął ją mocno. Po policzkach Any zaczęły spływać łzy a mnie zakuło coś w sercu. Pokręciłem głową i zeskoczyłem z parapetu ruszając za dziewczyną.
- Ana, poczekaj! - Zawołałem i podbiegłem do ciemnowłosej. Wytarła swoje mokre policzki i pociągnęła nosem.
- Czego chcesz? - Spytała po cichu a ja niepewnie objąłem ją ramieniem i zerknąłem w jej brązowe tęczówki.
- Wszystko w porządku? Pokłóciliście się czy jak? - Chciałem jej jakoś pomóc.
- Nie wiem co w niego wstąpiło. Dziwnie się zachowuje od jakiegoś czasu. Mam go powoli dość. - Dziewczyna wtuliła się we mnie niepewnie a ja westchnąłem ciężko po czym objąłem ją rękoma i przycisnąłem do siebie.
- Ej, ale już nie płacz. - Wyszeptałem do jej ucha a ona odsunęła się ode mnie. Dziewczyna poprosiła abyśmy poszli na tak zwaną świetlicę. Zgodziłem się bez wahania i udaliśmy się do pomieszczenia. Usiedliśmy przy stoliku po czym zaczęliśmy rozmawiać. Wysłuchałem ją uważanie i chyba jakoś pomogłem. Przynajmniej się starałem. Alex naprawdę dziwnie sie zachowywał. Cóż, niezłe z niego ziółko. To co zrobił przed kilkoma minutami było dosyc dziwne. Dziwne to mało powiedziane! To było chore!
 - Dziękuję Justin. Muszę na chwilę iść do dyrektora. Przepraszam - Powiedziała po cichu ściskając w dłoni telefon. Skinąłem głową i kiedy poszła, sam wstałem i ruszyłem w stronę sali gimnastycznej, gdzie miał odbyć się wf. Idąc oglądałem różne zdjęcia oraz puchary czy też dyplomy z meczy koszykówki. Musieli tu mieć dobrą drużynę koszykarską. Kurcze, fajnie byłoby się zapisać. W końcu byłem dosyć dobry. Rozejrzałem się i widząc drzwi z napisem "nauczyciel wf'u" zapukałem kilka razy i otworzył mi je wysoki, dobrze zbudowany, ciemnoskóry mężczyzna. Wpuścił mnie do środka. Przedstawiłem całą sytuacje i bez problemu się zgodził, abym przyszedł na trening, który miał się odbyć właśnie teraz przez dwie godziny lekcyjne. Zapowiadało się ciekawie. Podziękowałem i udałem się do szatni przebierając się w czerwone spodenki do kolan i czarną koszulkę na ramiączkach. Zawiązałem buty i wyszedłem na sale rozglądając się dookoła.... Byłem ciekawy czy mnie przyjmą tak na dobre...